Minął tydzień odkąd postawiłam stopę na mojej ulubionej tajskiej wyspie Koh Phayam. Nie wiem dlaczego, ale turyści w dalszym stopniu nie zapełniają tego miejsca w 100%. Na czas mojego pobytu wyspa miała 70% obłożenia, a nadal czuć było typowy tutaj luz, spowolnienie i przestrzeń.
Byłam tu tak często, że robienie zdjęć i pisanie jest poniekąd powtórką. Rezygnuję zatem z głównej treści na poczet zdjęć z raju.
Z nowości tego sezonu to takie, że na przepięknej plaży i w uroczym miejscu zamieszkania pogryzły mnie pchły plażowe. A cieszyłam się jak dziecko, że piękny biały piasek skrzypi jak śnieg gdy się po nim chodzi 😁 Niestety w głębi piachu czaiły się już małe pchełki, które tylko czekały na pożywienie. No i pojawiłam się ja.
Ps. Następnym razem zamiast wyłącznie plecaka wezmę dodatkową torbę z plastikowymi wielkimi workami na śmieci i rękawicami ochronnymi. Wyspa piękna, ale śmieci, które zalegają po kątach, to osobna historia. Plastikowe butelki, sznurki, puszki – zapewne wiele z tego morze wyrzuca na plaże, ale za wiele z tych odpadów jesteśmy odpowiedzialni wspólnie. Dlatego święto matko ziemi i regularne społeczne sprzątanie to podstawa!