Witaj, nazywam się Basia Bartczak, a Ty właśnie znajdujesz się na stronie mojego bloga. Dzięki podróżom realizuję swoje marzenia, a mam ich całe mnóstwo. Najbardziej aktualne wpisałam na listę – niech służy – być może znajdziesz na niej inspirację dla siebie, a może przyjdzie ci do głowy myśl, jak ja mogłabym zrealizować swoje marzenia? :-)))) Niech nam się dzieje – o to w życiu chodzi! :-))) Czytaj dalej
Chyba zjadłam coś, czego nie powinnam
Leżę w hamaku i myślę sobie o niebieskich migdałach. Czasami zaglądam na FB, czasasami na Insta, a czasami jeszcze gram w scrabble. Takie mam życie:) Mój 10-dniowy urlop upływał (o dziwo!) na pracy – Skype tu, rozmowa tam, program tu, itd. Przynajmniej do momentu, w którym zerwała się wichura i pourywało na wyspie połączenia;) Następnego dnia wszystko, co techniczne ponownie działało, ale moje jelita zaoponowały i postanowiły położyć mnie w hamaku na dłużej. Może i fajnie mieć jelita o tak zdrowym rozsądku. Zawsze wiedzą lepiej, co dla mnie najważniejsze i najlepsze. Nie mogę się nie uśmiechać na samą myśl o tym. Zawsze to jakaś podpora w życiu;)
Przewertowałam kilka stron z informacjami o tym, jak sobie poradzić z dolegliwościami bez konieczności wizyty w klinice (której tu zresztą nie ma). No i masz ci los, czytanie w sieci nie pomaga. Ludzie piszą straszne rzeczy – mało brakowało, a mój ból brzucha mógłby stanowić wstęp do agonii bakteryjnej. Jakaś część we mnie chciała zacząć panikę – że co? Że tak żle może być? O rany, uciekamy! Biegnijmy gdzieś! Ratunku! No i jeszcze mam tę drugą stronę: Powoli, dokąd chcesz biec? To przecież jakiś artykuł na stronach, niekoniecznie dotyczy ciebie. Nie umierasz, przetrwasz, idż (znowu) do wc i tyle. Niezły maraton emocjonalny:)
Postanowiłam o tym napisać, żeby na zawsze pamiętać, że autorytety są subjektywne. Przynajmniej dla mnie. Pamiętasz mój poprzedni artykuł o masażystach kafelkarzach? To chyba jego podświadoma kontynuacja:)
Żeby jednak było trochę wakacyjnie, postanowiłam nie zamieszczać zdjęć jelit, ale załączyć fajne foty z plaży. No i do siego!
Dobre rady masażysty kafelkarza :)
Jestem w Bangkoku, a dokładnie mówiąc na masażu stóp. Nic nie boli, a to dobry znak. Przez lata jakimś moim dziwnym wyobrażeniem było to, że masażysta zawsze wie, co robi. I wiem, że jak ja tak myślałam, to na pewno znajdą się ludzie, którzy myślą tak samo 😉
Z Sanillana del Mar
Dzień 12 – Idę i idę
Dziś robię 16 km. Nawet fajnie, bo wczoraj nieco odpoczywałam nie robiąc za bardzo nic. Ciało domaga się ruchu. Serio, nie sądziłam, że którykolwiek osiągnę ten stan. Myślę luźno nad trasą Inków. I planuję powoli wypad do Ameryki Południowej, żeby i tam przejść słynnym szlakiem. Tymczasem idę zjeść tapas. Jak to sobie przyrzekam – jestem tu i teraz:)
Pierwsze dni w drodze
Dzień 1 Bilbao – La Arena
Pierwszy dzień – głowa mówi”nie”. To trochę tak, jak ze skokiem ze spadochronem. Spóźniona reakcja. Co ja tu właściwie robię? I po co mi to było? Przecież wszystko jest ok… Tak sobie myślałam w drodze.
A co najtrudniejsze? Ciężar plecaka. Buty mam fajne, ubranie bdb. Za to ciężko na plecach. Piecze. Boli. Taki krzyż plecakowy. To utrudnia. Myślę o naszym historycznym Jezusie i o krzyżu. O metaforach. O intencjach. I już wiem, że ta droga będzie pełna nowych doznań.
Dzień 2 La Arena i dalej
Wszystko mnie drażni. Oddzywa się znów moja głowa i tysiące myśli. Zawodowo mimo urlopu też się dużo dzieje – przez telefon negocjuję umowę z klientem, a ze względu na czas muszę odmówić wsparcie koleżance po fachu. I to wszystko dzieje się jednego dnia.
Trzymam nerwy na wodzy, bo przypominam sobie słowo, które dałam samej sobie, że dam się ponieść dobrej energii, sytuacji inie będę walczyć z niczym i nikim:) Niech to. Zobaczymy, co mi wyjdzie z takiego zaufania…:)
Dzień 3 – Dojść do Castro Urdiales
Nie myślę o niczym innym, tylko o tym, jak tu wejść na te górę przede mną i nie zemdleć w drodze. Nadal pracuje głowa. Patrzę na boki, w głębokie rowy i jakimś cudem mam wrażenie, że zaraz znajdę plik pieniędzy. Skąd mi się biorą takie myśli? Fajne takie obserwacje samej siebie. Zapisuję myśli.
Do Bilbao
Cuda się zdarzają. I to już na początku drogi… jeszcze przed wyjazdem, na lotnisku znajduję torebkę z dokumentami jakiejś Pani z Arabii Saudyjskiej lecącej do Szwajcarii. Właścicielka się znajduje. Uff.
A w Bilbao mimo wcześniejszej rezerwacji indywidualnego pokoju, pokoju nie ma. Za to jest pomyłka w systemie. Nocuję za free. Jestem gościem hostelowym. Wszyscy przepraszają po dziesięć razy. Wysypiam się w tzw. czwórce. Na górnym łóżku.
Przed dalszą wyprawą zwiedzam miasto, z olbrzymią pajęczycą przed muzeum Guggenheima, niesamowicie pięknym starym ryneczkiem, jem pierwsze tapas i wypijam małe piwo. Dla spróbowania lokalnych dobroci. Pewnie będę dobrze spać. Dobranoc.
Niedługo o Japonii
Już niedługo będę miała przyjemność opowiedzieć mieszkańcom Oleśnicy o moim intensywnym i bardzo aktywnym pobycie w Japonii. Dla tych, którzy chcieliby posłuchać nieco o Japonii, dla tych, którzy się tam wybierają lub dla tych, którzy byli i chcieliby podyskutować o przeżyciach, a także dla tych, których ciekawi, jak podróże można połączyć z pracą i jak się ma Japonia do Polski jest to event na pewno do polecenia.
A godna naśladowania jest akcja Biblioteki i Forum Kultury w Oleśnicy „Z BiFK przez świat” – uwielbiam opowieści z dalekich podróży moich kolegów i koleżanek po fachu! Właśnie podczas takich spotkań nabieram najwięcej chęci na kolejną eskapadę:) Zapraszam serdecznie już w październiku!
Teschellingen – raj na ziemi (w NL!!!)
Od czasu do czasu mam wyrzuty sumienia. Miewam je i to nie ze względu na to, że wtrąbiłam całą czekoladę, a potem zagryzłam ją snikersem, choć teraz przychodzi mi do głowy, że może powinnam? Wyrzuty sumienia mam ze względu na to, że zaniedbuję bloga. Kurczę jak to jest, że czas mi się jakoś skurczył? Wszystko jest ważne: strona www (zerknij na http://www.eifid.com), projekty, planowanie i prowadzenie szkoleń, spotkania, picie kawy i patrzenie w okno, ale i jest też leżenie na słońcu. I właśnie ta ostatnia czynność bardzo mi się podoba. Lato to moja pora. Jestem fanką słońca, plażowania, ciepła i wszystkich aktywności z tym związanych. Oby ich jak najwięcej odbywało się na dworze (poproszę). W tym gorącym czasie odwiedziłam jedną z holenderskich wysp – Terschellingen. Spodziewałam się, że będzie to jedna z tych wysp, na których znajdę się ja i milion turystów. Natomiast stało się zupełnie odwrotnie. Czytaj dalej
Urodziny! Birthday! (PL/ENG)
Kochani, wszystkim WAM bardzo dziękuję za życzenia urodzinowe, za to, że byliście ze mną, za pamięć, za wszystkie wiadomości, kontakt i za tyyyyle miłości – w szczególności w moje 40ste urodziny! Pobiliśmy chyba moje wszelkie rekordy życzeniowe w mediach społecznościowch. Tego jeszcze u mnie naprawdę nie było – ponad 200 wpisów!!! Dla mnie to wielkie WOW! Nie ma co, impreza się ciągnie od piątku 30stego i zapewne będzie trwała do 30 czerwca 2019. I tak ma być – z inspiracją, przyjemnie i do przodu. I dlatego nie mogę doczekać się kolejnych 358 dni! I dalej jakoś pomimo wieku stojąc na głowie ściskam każdego z was z osobna serdecznie i cmokam mocno!